Do krainy d'Artagnana, czy Francji zaprasza nas Lesław Tur, którego książkę pt. Polak w krainie d’Artagnana miałam przyjemność przeczytać, a teraz dla Was zrecenzować. Pozycję tę wydało Wydawnictwo Psychoskok.
Chcesz uchodzić za Francuza? Całuj wszystkich na dzień dobry, płać kartą bankową i w restauracji nie zamawiaj ślimaków.
Początek książki zaczyna się od tego, że Wojciech Szczygieł z polskiej redakcji mieszczącej się w Warszawie zostaje skierowany na roczny kurs języka francuskiego i dziennikarski staż w DNA czyli w Dernières Nouvelles d'Alsace (nawiasem mówiąc taka gazeta istnieje naprawdę!) do Strasbourga pomimo tego, że główny bohater nie potrafił powiedzieć po francusku ani jednego słowa.
Życie to kulinarne pogaduchy o tym, co się zjadło lub co będzie się jadło. Tekst hymnu francuskiego powinien składać się z ulubionych potraw Francuzów. Można by go w referendum zmieniać co cztery lata. A naukowcy, analizując zmiany w hymnie narodowym, badaliby kulinarne preferencje obywateli.
Autor książki bardzo dokładnie i szczegółowo opisuje nam różnice pomiędzy Polską a Francją, a co za tym idzie pomiędzy Polakami a Francuzami, bo przecież Polacy nie żyją tylko w Polsce. Poniżej pokażę Wam niektóre z nich:
- Autor dziwi się, że Francuzi wysyłają czeki z gotówką do realizowania przez każdą osobę w dowolnym banku, a został on wysłany w zwykłej kopercie. Z własnego doświadczenia wiem, że na Poczcie Polskiej koperta po prostu by zaginęła.
- Moja żartobliwa teoria jest taka, że język francuski tooo mu-mu-siał wy-wy-myśleć ja-jąkała, bo zapisują bardzo często podwójne litery, wymawiając je tylko pojedynczo, taki literowe marnotrawstwo. - Zgadzacie się z autorem książki?
- We Francji premiery kinowe odbywają się w środy. Środa była dla kin najbardziej martwym dniem tygodnia. W piątek albo w sobotę iść do kina to żadna sztuka. I dlatego wymyślili, że dniem premer filmowych będzie właśnie środa. Zawsze znajdzie się spora grupa kinomaniaków, którzy nie będą chcieli czekać do weekendu, by zobaczyć jakąś nowość". Taką samą sytuację mamy w Niemczech, gdzie premiery kinowe wchodzą do kin najczęściej w środy lub też we wtorki.
- We francuskich kinach filmy wszystkich narodowości puszcza się w języku francuskim. Są to nagrane dubbingi, podłożone głosy francuskich lektorów tak jak to ma miejsce w Polsce w filmach dla dzieci. - z własnego doświadczenia wiem jak to jest w Niemczech. Pewnego razu wybrałam się na francuski film i już się ucieszyłam, że będą napisy, a ja będę słuchała w oryginale - jednak po dokładniejszym przejrzeniu repertuaru zauważyłam dubbing, ale i tak poszłam. Jednakże był to dziwne, bo wolę chodzić na filmy z napisami.
- Ogórki kiszone to po francusku Concombre à la russe
- Francuzi nie wymawiają litery H nie wiem, po co ją w ogóle piszą, pewnie to takie literowe marnotrawstwo, ale kto bogatemu zabroni. (...) Pies francuski nie szczeka hał, hał tylko waw, waw. Może i pies wymawia H, ale jego francuski pan nie? - w języku francuskim mamy dwa rodzaje litery h: h nieme i h przydechowe. Po więcej informacji zapraszam do wpisu na blogu Justyny.
- Francuzi bardzo kruszą przy stole i nie przejmują się tym. Z własnego doświadczenia wiem, że Francuz nie pokroi bagietki, a będzie ją rwał na mniejsze kawałki.
- Francuska bagietka jest jedzona do wszystkiego i do każdego posiłku nawet do obiadu, co dla nas Polaków jest rzeczą rzadko spotykaną. Doświadczyłam tego, że nawet do dań z makronem Francuzi kruszą bagietkę.
Kościół francuski tak naprawdę w rzeczywistości jest narodowy, czyli rządzi się swoimi prawami. Nie odłączył się od Rzymu tylko dlatego, że to zrobili Anglicy, a oni się tak lubią jak plama z wybielaczem.
Książka sprawiła mi wiele uśmiechu na twarzy. Bywało tak, że płakałam z radości, bo autor potrafił świetnie opisać wszelkiego rodzaju wpadki jak również zabawne sytuacje głównego bohatera. Polecam Wam ją przeczytać, by poznać jeszcze lepiej zachowania Francuzów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz