Strony

wtorek, 23 stycznia 2018

Recenzje #28 - "Francuski w tłumaczeniach. Sytuacje"

Recenzje #28 - "Francuski w tłumaczeniach. Sytuacje" - okładka książki pt."Francuski w tłumaczeniach. Sytuacje" - Francuski przy kawie


Ponad miesiąc temu miałam przyjemność napisania recenzji przewodników po Alzacji, których autorką jest Iza z bloga Moja Alzacja. Tym razem chcę przedstawić Wam recenzję książki pt. Francuski w tłumaczeniach. Sytuacje autorstwa Justyny Hołosyniuk, którą bardziej kojarzycie z bloga O Francji, Francuzach i języku francuskim. Książka została wydana przez wydawnictwo Preston Publishing.



Książka zawiera 55 rozdziałów oraz 5 powtórek. Każda z powtórek pojawia się po 12 rozdziałach, dzięki czemu możemy powtórzyć nabytą przez nas wiedzę. Poniżej zaprezentuję Wam wybraną tematykę sytuacji zawartych w publikacji oraz odnośniki do archiwalnych wpisów na blogu:

Układ książki jest podobny do innych publikacji z serii Francuski w tłumaczeniach. Dodatkowym elementem są ilustracje w każdym rozdziale. Oprócz ćwiczenia umiejętności pisania zdań, maturzyści (i nie tylko) mogą poćwiczyć opisywanie obrazka. Przy opisywaniu ilustracji pomoże nam słownictwo zawarte na marginesach. 


Recenzje #28 - "Francuski w tłumaczeniach. Sytuacje" - przykładowa strona - Francuski przy kawie


Nowością jest dział À toi de jouer ! W tej części sytuacja została opisana po francusku, a ty musisz odpowiednio na nią zareagować. Tzw. odgrywanie ról w danej sytuacji wychodzi lepiej z drugą osobą, ale można też samemu spróbować sił w tym zadaniu. Jest to po raz kolejny świetne ćwiczenie dla maturzystów.

Kolejnymi ciekawymi działami na marginesie są:
  • dział savoir-vivre mówiący nam o zwyczajach Francuzów,
  • dział ciekawostek, gdzie możemy dowiedzieć się czegoś więcej o Francji i jej kulturze,
  • dział słownictwa oraz idiomów, który pomoże nam w tłumaczeniu zdań jak i w opisywaniu ilustracji,
  • dział informacji praktycznej - ułatwi nam podróżowanie po Francji


Recenzje #28 - "Francuski w tłumaczeniach. Sytuacje" - strona z twoimi postępami - Francuski przy kawie


Po spisie treści zawarta jest tabelka, gdzie możemy zaznaczać swoje postępy w nauce. Każdy rozdział ma dwie kolumny: pierwszą z nich zaznaczamy, kiedy napiszemy wszystkie zdania z danego rozdziału, natomiast drugą kolumnę zaznaczamy krzyżykiem, kiedy wysłuchamy wszystkich nagrań z rozdziału (zawarte są one na płycie CD dołączonej do książki).

Moim zdaniem, książka Francuski w tłumaczeniach. Sytuacje, jest świetnym uzupełnieniem poprzednich publikacji z tej serii pozwalające utrwalić francuską gramatykę. Tym razem ćwiczymy umiejętność komunikacji i gramatyki w jednym.


Recenzje #28 - "Francuski w tłumaczeniach. Sytuacje" - okłądk książki pt."Francuski w tłumaczeniach. Sytuacje" - Francuski przy kawie


Dla wszystkich czytelników, przygotowałam konkurs. Do wygrania są dwa egzemplarze Francuski w tłumaczeniach autorstwa Justyny Hołosyniuk. Nagrody zostały ufundowane przez Wydawnictwo Preston Publishing.

Aby wziąć udział w konkursie należy odpowiedzieć na pytanie konkursowe:


W jakiej sytuacji język francuski był Ci potrzebny i dlaczego?


Forma odpowiedzi jest dowolna. Wasze odpowiedzi umieszczajcie w komentarzach pod tym wpisem lub, jeśli nie posiadacie konta na Blogerze, wyślijcie mi swoje zgłoszenie przez formularz kontaktowy, który umieszczony jest po lewej stronie. 
Na Wasze odpowiedzi czekam do 30.01.2018 r. Zwycięzca zostanie wyłoniony przeze mnie. Ogłoszenie wyników odbędzie się dnia 31.01.2018 r. na końcu tego wpisu. 
Poprzez udział  w moim konkursie uczestnik wyraża zgodę na przetwarzanie jego danych osobowych na potrzeby konkursu. Wysyłka książek odbywa się tylko na terenie Polski.
Zachęcam do wzięcia udziału w konkursie i wszystkim życzę powodzenia! :)


Czas na ogłoszenie wyników. Przepraszam z góry za dzień opóźnienia, ale złośliwość rzeczy martwych od wczoraj miałam problemy z internetem, ale już śpieszę z wynikami.

Książki wygrywają: Oliwia oraz Klaudia Florek - poniżej ich wypowiedzi:

Początek 3 roku studiów, wyjazd do Rennes, Erasmus.
Niestety zamiast szlifować francuski większość osób rozmawiała po angielsku. Tak się ten język zakorzenił mi w głowie, że nie mogłam się później wysłowić po francusku jakkolwiek. Jadąc na wycieczkę i siedząc w autobusie zastanawiałam się z jaką maksymalną prędkością mogą śmigać auta po francuskich drogach, więc zamierzałam zadać takie pytanie, ale za nic nie byłam w stanie sobie przypomnieć słowa 'prędkość' po francusku, więc wzięłam angielskie słowo, francuską końcówkę i myślałam, że coś ugram, ale nie moje "spidité" ściągnęło na mnie tylko śmiech, więc chętnie podszlifuję język, żeby już się nie ośmieszać :D


Jakiś czas temu wyjechałam do Francji na studia. Język liznęłam co nieco w szkole, myślałam więc: wystarczy. Robiłam zakupy (supermarkety ułatwiają życie „neutralnie nastawionym do nauki”), nawiązywałam znajomości (wtedy jeszcze myślałam, że wymiana „ca va?” na korytarzu w kamienicy to oznaka szczególnych względów) i zwiedzałam Paryż (automaty w metrze są cudownie zaopatrzone!) aż do pewnej tragicznej sytuacji. Złożywszy cent do centa wybrałam się do restauracji, żeby użyć trochę brzuchowego życia. Wypiwszy nieco wina i wody poczułam palącą potrzebę skorzystania z miejsca, które jako pierwsze miała Maria Antonina w swoim pałacu. Grzecznie zstąpiłam w piwnice i okazało się, że, jak to przecież bywa u Francuzów, zamek w drzwiach ledwo się trzyma. Niczym jednak nie przejęta zabrałam się do dzieła. Wtem: „Puk, puk!” Sytaucja zwyczajna od co tam! Ale, ale ... uświadomiałam sobie, że przecież ja nie wiem, jak powiedzieć, że ja i tron jesteśmy zajęci! Oniemiała wpadłam w rozpacz, z którego wyrwał mnie dźwięk wyrwanego zamka i otwierających się drzwi! W tempie strusia pędzi wiatra zakładałam spodnie, a gdy zdziwiony sytuacją chłopiec popatrzy na mnie przerażony, widząc mnie w środu, rzekłam tylko: ca va? i żabami w brzuchu poleciałam kupić książke do nauki języka.

Gratuluję zwycięzcom! :)

13 komentarzy:

  1. Odpowiedź konkursowa Justyny:
    Wyjeżdżałam do Francji kilka razy, jednak nigdy wcześniej nie uczyłam się samego języka.
    Znałam podstawowe zwroty: Bonjour, ca va itp. Sprawa więc wydawała się równie prosta przy kupowaniu bagietki; szybka weryfikacja w słowniku "no tak, une baguette", powinno było wystarczyć.
    Za każdym razem, kiedy kupowałam wspomnianą "une baguette", dostawałam...dwie.
    Nie znałam niestety nic poza zwrotami grzecznościowymi, więc żywot nadprogramowej bagietki kończył się na drugi dzień, samotnie wyschniętej, leżącej na lodówce...
    Kiedy któryś raz z rzędu zamiast jednej bagietki, znowu dostałam dwie, postanowiłam "wziąć się za francuski". Gdzieś po drodze ktoś pokazał mi,że moje une łudząco przypominało deux, dlatego zawsze wracałam z dwiema bagietkami pod pachą. :)
    Po ostatniej wizycie we Francji NARESZCIE kupiłam jedną bagietkę, a francuskiego uczę się z niemałym zapałem.
    Śledzę bloga mojej imienniczki i jestem pewna, że książka jest pełna jej specyficznego poczucia humoru i oddaje wiele realnych problemów języka. Mam nadzieję,że uda mi się wyeliminować z tą książką szereg błędów, które pewnie popełniam (a nawet o tym nie wiem...) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedź konkursowa Joanny Iwan:

    Gdy Erazmusi na moją uczelnie zawitali,
    W tem ze studentami by się zapoznali.
    Po angielsku nie szło nam wcale,
    A po francusku wręcz doskonale.
    By nowych przyjaciół zdobywać,
    Francuski powinien się przydać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedź konkursowa Agnieszki:
    Studiuję architekturę i urbanistykę, zainteresował mnie temat teatrów pod gołym niebem. Aby dowiedzieć się jakie czynniki decydują o ich rozwoju i dlaczego niektóre z nich popularne są do dziś, a inne odeszły w zapomnienie – konieczny był zwrot ku korzeniom. Okazuje się, że za swego rodzaju kolebkę uznać można Le Theatre du Peuple w Bussang. Niestety, bardzo mało jest wzmianek o nim wzmianek w polskiej literaturze, a zatem trzeba było zasięgnąć do tekstów francuskojęzycznych.
    Oczywiście przygoda z translatorem była świetną zabawą ;) więc postanowiłam wziąć się za język konkretnie, ale bardziej życiowo. Stąd pomysł na książkę- można się uczyć choćby w pociągu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Język francuski przydaje mi się kilka razy w roku, kiedy odwiedzam mojego chłopaka w Paryżu. Za każdym razem gdy wychodzimy razem "na miasto" nie mam żadnego problemu z językiem - nie muszę o nic się martwić, mój osobisty tłumacz we wszystkim mi pomoże! ;) Jednak rok temu, kiedy byłam sama w domu, dostałam jedno ważne zadanie - odebrać przesyłkę od kuriera. Były to moje początki nauki francuskiego, więc cały poranek powtarzałam sobie w głowie "bonjour, premier étage", które miałam powiedzieć do domofonu. Wyczekiwałam kuriera przez okno, martwiąc się co powiedzieć dalej! Wtedy jeszcze oprócz zwrotów grzecznościowych, nazw kolorów i dni tygodnia nie znałam niczego więcej po francusku, więc stres mnie zjadał. Najbardziej bałam się podpisywania odbioru paczki, oraz że o coś mnie spyta. Kiedy usłyszałam dzwonek domofonu drżącym głosem powiedziałam wyćwiczoną formułkę i czekałam aż kurier wjedzie na premier étage ;) Otworzyłam drzwi i zobaczyłam miło uśmiechającego się Pana, który grzecznie się ze mną przywitał i wręczył paczkę. Nie musiałam niczego podpisywać, a nasza rozmowa skończyła się na życzeniu sobie nawzajem miłego dnia! Trwało to może 15 sekund, a byłam wymęczona jak po godzinie rozmowy! Ale również tego dnia poczułam jeszcze większy zapał do nauki tego pięknego języka, aby w przyszłości nie obawiać się nawiązaniem rozmowy nawet z kurierem 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedź konkursowa Oliwii:
    Początek 3 roku studiów, wyjazd do Rennes, Erasmus.
    Niestety zamiast szlifować francuski większość osób rozmawiała po angielsku. Tak się ten język zakorzenił mi w głowie, że nie mogłam się później wysłowić po francusku jakkolwiek. Jadąc na wycieczkę i siedząc w autobusie zastanawiałam się z jaką maksymalną prędkością mogą śmigać auta po francuskich drogach, więc zamierzałam zadać takie pytanie, ale za nic nie byłam w stanie sobie przypomnieć słowa 'prędkość' po francusku, więc wzięłam angielskie słowo, francuską końcówkę i myślałam, że coś ugram, ale nie moje "spidité" ściągnęło na mnie tylko śmiech, więc chętnie podszlifuję język, żeby już się nie ośmieszać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedź konkursowa Ani91:
    3 lata temu przeprowadziłam się do Brukseli i zamieszkałam w jej francuskojęzycznej części. Nigdy nie uczyłam się języka francuskiego i poznanie go, było głównym celem mojego wyjazdu. Zawsze uważałam, że język ten jest piękny, ale niezwykle trudny. Jakież było zdziwienie, gdy zaczęłam uczęszczać na kurs tego języka, a wykładowca mówił TYLKO! po francusku. Nie powiem, że nie, ale początki były dla mnie bardzo trudno. Siedziałam 3 godziny dziennie na kursie i przynajmniej 3 godziny później w domu starałam się przetłumaczyć sobie wszystko, co było mi niezbędne na następne zajęcia. Motywacja była ogromna, ponieważ w większości, ludzie których spotykałam mówili głównie po francusku. Tak więc, aby nawiązać jakiekolwiek znajomości i aby dogadać się z panią w piekarni, musiałam się mocno przyłożyć do nauki. Obecnie już pół roku jestem w Polsce i jakoś ciężko mi tutaj o systematyczność w nauce francuskiego, ponieważ nie mam w swoim otoczeniu z kim rozmawiać w tym języku. Natomiast książka z pewnością pomogłaby mi zmobilizować się do pracy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedź konkursowa Karoliny Mączki:
    Od kilku lat jestem zakochana w języku francuskim, uwielbiam się go uczyć, sprawia mi to ogromną radość. Nieraz byłam we Francji na wakacjach, w pracy. Język francuski był i jest mi potrzebny w codziennej komunikacji. Myślę że dzięki Książce Francuski w Tłumaczeniach, będę mogła usystematyzować swoją wiedzę i będę czuła się pewniej rozmawiając w tym języku.

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedź konkursowa Ani:
    Nie tak dawno gdy rozpoczynałam naukę francuskiego do mojej szkoły zawitali uczniowie z Comeniusa. Musieliśmy oprowadzać ich po szkole i okolicach mojego rodzinnego miasta. Jako że byłam że początkująca z francuskiego, problemy sprawiały mi zwykłe proste zdania. Miałam wtedy taką blokadę mówienia że przegapiłam szansy ugoszczenia w swoim domu Francuza. Chciałabym więc doskonalić swój francuski i pokonać swoje bariery.

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedź konkursowa Irminy:
    Jak bardzo język francuski jest potrzebny przekonałam się podczas pracy w jednym z krajów frankofońskich. Pewnego razu robiąc zakupy w mini markecie miałam chrapkę na pomidorki więc włożyłam kilka dorodnych sztuk do koszyka i pognałam do kasy. Z płaceniem zwykle nie miałam problemu, gdyż każda kasa fiskalna wyświetla koszt zakupionych produktów a nawet resztę którą powinien wydać kasjer. Ale sprzedawcy zaczęli coś tłumaczyć po francusku i zgłupiałam, już miałam odłożyć pomidory ale ekspedientka bardzo spokojnie zaprowadziła mnie na stoisko warzywne gdzie trzeba sobie zważyć pomidory i wydrukować cenę i voila. Dzięki wskazówkom z książki autorstwa Pani Justyny Hołosyniuk będę pewna że z takich sytuacji życia codziennego za granicą wyjdę zawsze obronną ręką :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedź konkursowa Klaudii Florek:
    Jakiś czas temu wyjechałam do Francji na studia. Język liznęłam co nieco w szkole, myślałam więc: wystarczy. Robiłam zakupy (supermarkety ułatwiają życie „neutralnie nastawionym do nauki”), nawiązywałam znajomości (wtedy jeszcze myślałam, że wymiana „ca va?” na korytarzu w kamienicy to oznaka szczególnych względów) i zwiedzałam Paryż (automaty w metrze są cudownie zaopatrzone!) aż do pewnej tragicznej sytuacji. Złożywszy cent do centa wybrałam się do restauracji, żeby użyć trochę brzuchowego życia. Wypiwszy nieco wina i wody poczułam palącą potrzebę skorzystania z miejsca, które jako pierwsze miała Maria Antonina w swoim pałacu. Grzecznie zstąpiłam w piwnice i okazało się, że, jak to przecież bywa u Francuzów, zamek w drzwiach ledwo się trzyma. Niczym jednak nie przejęta zabrałam się do dzieła. Wtem: „Puk, puk!” Sytaucja zwyczajna od co tam! Ale, ale ... uświadomiałam sobie, że przecież ja nie wiem, jak powiedzieć, że ja i tron jesteśmy zajęci! Oniemiała wpadłam w rozpacz, z którego wyrwał mnie dźwięk wyrwanego zamka i otwierających się drzwi! W tempie strusia pędzi wiatra zakładałam spodnie, a gdy zdziwiony sytuacją chłopiec popatrzy na mnie przerażony, widząc mnie w środu, rzekłam tylko: ca va? i żabami w brzuchu poleciałam kupić książke do nauki języka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Francuski pokochałam od pierwszego usłyszenia, żaden inny język nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Uwielbiam ten rytm, melodię, a nawet gramatyki trudności. Czy może być lepsze wyznanie miłości? Francuski pierwszy raz przydał mi się podczas wymiany międzynarodowej, teraz jest na mojej ścieżce zawodowej! W przyszłość chciałabym właśnie francuski wykładać, warto więc godziny nauki w ten trudny język wkładać. Pamiętam ten pierwszy raz kiedy po francusku coś powiedzieć musiałam i strasznie zrobić fauxpas nie chciałam. Rodzina, która podczas wyjazdu mnie gościła, pyszne danie przyrządziła. Smażony tuńczyk z musem i sezamem, a w dodatku z bakłażanem! Po obiedzie podziękować chciałam i wcześniej przygotowane zdanie wydukałam. Zamiast za rybę, za truciznę podziękowałam i czerwonym rumieńcem się oblałam. Ze swojego błędu na szczęście szybko zdałam sobie sprawę, poprawiając swoje zdanie. Język francuski uratował mi wtedy życie bo dzięki niemu nie zostawiłam niesmaku po swojej wizycie. Teraz wiem, że nawet jak popełniam błędy językowe, to znacznie ważniejsze są zbliżenia międzynarodowe. Francuski w moim życiu cały czas jak Sekwana płynie i ta miłość - jestem pewna - nigdy nie minie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpowiedź konkursowa Asi M.
    Po kilkuletniej przerwie w nauce francuskiego, ponownie odwiedziłam Francję. Będąc w Strasbourg'skiej pizzeri delektowałam się nie tylko smakiem jedzenia, ale przede wszystkim francuskim akcentem. Wychodząc z pizzeri zobaczyłam, że przy sąsiednim stoliku została damska torebka. Na szczęście Francuzi siedzący przy tym stoliku opuścili lokal chwilkę przede mną, tak że zdążyłam ich dogonić i powiedzieć, oczywiście po francusku, że w pizzeri jest czarna torebka. Właścicielka złapała się za miejsce przy boku, gdzie torebka powinna być i ktoś pobiegł po zgubę. I o ile miłe było to, że zrozumieli moją informację, o tyle zrobiło mi się przykro, że odpowiedzieli "dziękuję" w języku angielskim... A na pewno byli Francuzami... Do tego ”merci” jest znane wszystkim...

    OdpowiedzUsuń
  13. Gratuluje zwycięzcom:) mam nadzieje, ze ksiazka im sie spodoba i ze bedzie im sie z nią dobrze pracowało. A Tobie Olu dziękuje za zorganizowanie konkursu!! Pozdrowienia 🙂

    OdpowiedzUsuń