Po raz kolejny przedstawiam Wam recenzję, jednak nie będzie ona wyglądała tak samo jak poprzednie. W tym wpisie chciałabym porównać reedycję Francuski nie gryzie ze starszym wydaniem. Recenzja poprzedniej wersji Francuski nie gryzie pojawiła się już na blogu.
.
Wraz z nową okładką zmienia się wnętrze książki. Możemy to już dostrzec na samym początku. Tuż po otworzeniu książki na zakładce zamiast reklamy nowych pozycji Wydawnictwa Edgard możemy zauważyć trzy kolumny: podstawowe wyrażenia niezbędne w początkowej komunikacji czy zawieraniu nowych znajomości, odmiany dwóch podstawowych czasowników: être i s'appeler oraz ciekawostkę dotyczącą języka francuskiego zachęcającą oczywiście do nauki tego języka.
Treść lekcji w większości pozostała bez zmian (w rozdziale Zakupy skrócono jedno ćwiczenie oraz jedno ćwiczenie zupełnie usunięto), jednakże dodano kolorowej czcionki do lekcji w celu łatwiejszego przyswajania materiału.
Nowością jest również przeniesienie rubryki Czy wiesz że...? z marginesu obok testu sprawdzającego na osobną stronę wraz z przepiękną ilustracją. Nawet na jednym ze zdjęć odnalazłam sobowtóra Kendjiego Giraca. W rozdzialach Dom i czynności codzienne, Praca, Podróże, Sport i czas wolny rubryka z ciekawostkami została na niezmiennym miejscu, czyli na marginesie lub została wpleciona w lekcję.
Inną zaletą jest nowy układ dialogu z tłumaczeniem. W starszej wersji mieliśmy tłumaczenie po każdym zdaniu, co osobiście nie podobało mi się, a wręcz przeszkadzało. W reedycji możemy zauważyć podzielenie tekstu na dwie kolumny: w pierwszej oryginalny dialog, zaś w drugiej tłumaczenie. Jest to bardziej praktyczna opcja, w przypadku, kiedy chcę zobaczyć tłumaczenie danego słówka czy zdania.
Oczywiście wraz z nowymi rzeczami występuje również brak niektórych elementów ze starszego wydania. Tak się też stało z komiksami na samym początku danego rozdziału. Muszę Wam przyznać, że komiksy wprowadzały do danej lekcji oraz zachęcały do nauki, a zwykły obrazek słuchawek czy budzika nie przekonuje mnie.
Kolejną wadą jaką zauważyłam w reedycji jest rozłożenie słowniczka (dawniej: minisłowniczka) na dwie strony. Moim zdaniem nie był to dobry pomysł, ponieważ osobiście wolę uczyć się słówek z jednej strony niż przerzucać kartki w "poszukiwaniu" wyrażeń.
Tylko w jednym rozdziale (Dom i czynności codzienne) zauważyłam, że po gramatyce w pigułce pojawiły się ćwiczenia na jednej stronie, potem słówka i konstrukcje na dwóch i następnie kontynuacja rozpoczętych ćwiczeń. Według mnie wprowadza to chaos w lekcji tzw. skakanie z kwiatka na kwiatek. Na szczęście występuje to tylko w jednym miejscu książki, więc na ten drobny błąd można przymknąć oko.
Ostatnim drobiazgiem jakiego zabrakło w reedycji jest notes na końcu książki, ale sądzę, że mało kto korzysta z niego. Większość osób notatki robi obok tekstu lub w osobnym zeszycie.
Trudny orzech do zgryzienia w języku francuskim to:
Forma
odpowiedzi jest dowolna. Na Wasze odpowiedzi czekam w komentarzach pod
tym wpisem lub jeśli nie posiadacie konta na Blogerze to wyślijcie mi
swoje zgłoszenie przez formularz kontaktowy, który umieszczony jest na
stronie po lewej stronie.
Na Wasze odpowiedzi czekam do 29.09.2017 r. Zwycięzca zostanie wyłoniony przeze mnie. Ogłoszenie wyników odbędzie się dnia 30.09.2017 r. na końcu tego wpisu.
Poprzez
udział w moim konkursie uczestnik wyraża zgodę na przetwarzanie jego
danych osobowych na potrzeby konkursu. Wysyłka książki odbywa się tylko
na terenie Polski.
Na początku chciałam bardzo przeprosić, że tak późno przedstawiam Wam ogłoszenie wyników konkursu, ale rzeczy, które są nam potrzebne, psują się w najmniej oczekiwanym momencie. Poniżej przedstawiam Wam dwie wygrane odpowiedzi konkursowe i jednocześnie proszę o odezwanie się poprzez formularz kontaktowy zwycięzców w celu ustalenia adresu wysyłki.
Odpowiedź konkursowa Katarzyny Javaheri-Szpak:
Trudny orzech do zgryzienia w języku francuskim to... wszędobylski język angielski, który rozleniwia („po angielsku i tak się dogadam”) i dominuje. Wszelkie wydarzenia typu konwersacje, language cluby dla cudzoziemców, gry miejskie są w przeważającej większości przeprowadzane w języku angielskim. Dotyczy to także zapożyczeń w j. polskim - dominują odpowiedniki angielskie. Ta sytuacja, być może trochę wynikająca z lenistwa, nie pozwoliła mi rozwinąć francuskich skrzydeł.
Odpowiedź konkursowa Magdaleny Wiśniak:
Trudny orzech do zgryzienia w języku francuskim to...un problème difficile à résoudre! Języka francuskiego próbowałam się nauczyć 4 razy - zniechęcało mnie ciężkie zasady czytania słów - nieco tajemnicze, nieco magiczne, zdecydowanie nieintuicyjne. Dlugie słowa czyta się tak którko, a na dodatek często przekrecałam coś i okazywało się, ze nie tylko dane słowo istnieje, ale to też przekleństwo! Słowa, które dla mnie zbawiennie są zapozyczeniem z angielskiego, budzą przerazenie na twarzy rodowitych francuzów, bo odruchowo czytam je po angielsku, kolokacje wyrazowe - które nie wiadomo czemu wcale nie są takie oczywiste. Więcej wyjątków niż refuł i oczywiście...odmiany czasowników(najlepsze na koniec). Mogłabym jeszcze wymieniać, ale nie chec nikogo zniechęcić, z odpowiednim podejściem wszytko staje się jasne!
Gratuluję zwycięzcom raz jeszcze! :)
Trudny orzech do zgryzienia w języku francuskim to: dla mnie wymowa różniąca się diametralnie od zapisu. Czasem mam wrażenie, że wiele wyrazów różnią się w wymowie tylko niuansami, których czasem nie potrafię wychwycić. Zdaje sobie sprawę, że pewnie wynika to z małego osłuchania, nie korzystanie z tego języka.. więc muszę to zmienić i na nowo wziąć się porządnie za ten piękny język
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma takie momenty, że myślimy "to na pewno ten wyraz" przekręcamy jedną literę i... wychodzi inny wyraz od zamierzonego. Często tak mam w rozmowach z rodowitymi Francuzami.
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńDla mnie tym trudnym orzechem jest mówienie w ogóle. Z zadowoleniem stwierdzam, że kiedy czytam jakieś teksty po francusku, to rozumiem coraz więcej, ale jeśli przyjdzie mi samej wydusić z siebie parę zdań, to wszystko staje się 100 razy trudniejsze.
OdpowiedzUsuńTrudny orzech do zgryzienia w języku francuskim to... wszędobylski język angielski, który rozleniwia („po angielsku i tak się dogadam”) i dominuje. Wszelkie wydarzenia typu konwersacje, language cluby dla cudzoziemców, gry miejskie są w przeważającej większości przeprowadzane w języku angielskim. Dotyczy to także zapożyczeń w j. polskim - dominują odpowiedniki angielskie. Ta sytuacja, być może trochę wynikająca z lenistwa, nie pozwoliła mi rozwinąć francuskich skrzydeł.
OdpowiedzUsuńOdpowiedź konkursowa Pawła:
OdpowiedzUsuńBonjour, trudny orzech do zgryzienia dla Francuza nic nie zmienia. Bo język francuski orzechów ma wiele – wymowa, znaki, końcówki i akcenty są dla większości niczym małe błędy . Ale Polakowi z francuskim trudny orzech zgryźć trzeba żeby posługiwał się poprawnie językiem Moliera. Gdy już go zgryzie, zobaczy jak będzie a francuski okaże się bardzo łatwy na każdym zakręcie.
Odpowiedź konkursowa Kamili:
OdpowiedzUsuńTrudny orzech do zgryzienia w języku francuskim to gramatyka. Jest bardzo zawiła i skomplikowana.
Odpowiedź konkursowa Mai:
OdpowiedzUsuńDla mnie trudny orzech do zgryzienia to "les expressions". Bardzo przydatne w rozmowach a zwłaszcza w codziennym i ulicznym języku, niestety do wyuczenia na pamięć bo tłumaczenie pojedynczych słów nijak ma się do konkretnego znaczenia. Dla przykładu: rôtir le balai, être fait comme un rat czy nager entre deux eaux. Les expressions potrafią spędzać sen z powiek ale ich znajomość jakże płynnie pozwala nam zagłębić się w języku francuskim.
Magda Wiśniak, magdawisniak@gmail.com
OdpowiedzUsuńTrudny orzech do zgryzienia w języku francuskim to...un problème difficile à résoudre! Języka francuskiego próbowałam się nauczyć 4 razy - zniechęcało mnie ciężkie zasady czytania słów - nieco tajemnicze, nieco magiczne, zdecydowanie nieintuicyjne. Dlugie słowa czyta się tak którko, a na dodatek często przekrecałam coś i okazywało się, ze nie tylko dane słowo istnieje, ale to też przekleństwo! Słowa, które dla mnie zbawiennie są zapozyczeniem z angielskiego, budzą przerazenie na twarzy rodowitych francuzów, bo odruchowo czytam je po angielsku, kolokacje wyrazowe - które nie wiadomo czemu wcale nie są takie oczywiste. Więcej wyjątków niż refuł i oczywiście...odmiany czasowników(najlepsze na koniec). Mogłabym jeszcze wymieniać, ale nie chec nikogo zniechęcić, z odpowiednim podejściem wszytko staje się jasne!
Trudny orzech do zgryzienia w języku francuskim to: cała masa rzeczy do przyswojenia! Ja jednak tym językiem się niezwykle pasjonuję i jego naukę jako najlepszą zabawę od zawsze traktuję. ,,Mikołajek’’ w oryginale oraz francuskie komedie ogromnie mi w tym pomagają; staram się czerpać nawet z tego, co w RFI Radio codziennie nadają. Filmy francuskich youtuberów i blogi językowe są mi również dobrze znane, wystarczy garstka motywacji oraz systematyczności, a zanim się obejrzymy, będziemy prowadzić z Francuzami konwersacje udane!
OdpowiedzUsuń